[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upadł i nie czuł już smrodu kloaki, który wypełniał norę.***Pierwszym zmysłem, którego sprawność Popielski odzyskał, był dotyk.Zanimjeszcze otworzył oczy, zanim wróciły mu słuch i węch, już poczuł łaskotanie, któreprzesuwało się z czoła na tył głowy.Wydawało mu się, że myśli, które towarzyszyłytemu uczuciu, uległy jakiejś materializacji i tłuką się boleśnie pod zmaltretowanymsklepieniem czaszki.Wyobraził sobie, że leży w kącie izby Małeckiego, gdzieśpomiędzy opróżnionym nocnikiem a skrzynką ze spleśniałym żarciem, a po jegogłowie snują się leniwie tłuste karakony.Tak się przeraził tej myśli, że natychmiastotworzył oczy.Dojrzał jakiś poszarpany kształt.Z trudem uniósł dłoń i dotknął go.Tobył bandaż.Znów poczuł łaskotanie i poruszył głową.Mimo napływu mdłości,zatoczył wzrokiem i odetchnął z ulgą.Powróciły wtedy i węch, i słuch.Zamiastsmrodu kloaki do jego nozdrzy dochodziła woń dobrego tytoniu i perfum Sapodor,zamiast ryku Małeckiego i przerazliwego jęku blachy słyszał ściszone szepty, a po jegogłowie wcale nie chodziły karakony, lecz przemieszczały się ciepłe i nieco spoconełapki jego wnuka Jerzyka.Popielski jeszcze raz rozejrzał się po swojej sypialni iporuszył rękami i nogami.Wszystkie te czynności zarejestrowały z uśmiechem obiekobiety jego życia - kuzynka Leokadia i córka Rita.- Tatuś się obudził - zawołała Rita.- Jerzyku, dziadek już nie śpi! Jak się tatuś czuje?- Wiesz, ile byłeś nieprzytomny, Edwardzie? - Leokadia pogłaskała go po głowie.Popielski nie wyrzekł ani słowa.Znał dobrze obie niewiasty i wiedział, że zadają onepytania, a potem same sobie na nie odpowiadają.Znał też dobrze swojego wnukaJerzyka, a w jego niepohamowanej ciekawości świata dostrzegał swoją dawną pasjępoznawczą.Obawiał się zatem nie bez racji, że chłopiec, zainteresowany obrażeniami,jakie odniósł dziadek, przejdzie od głaskania jego głowy do sprawdzania palcem, jakgłębokie są owe rany.- Już się dobrze tatuś czuje.- Rita pogłaskała ojca po policzku.- Byłeś nieprzytomny prawie cały dzień - dodała Leokadia i poprawiła jego bandaż.Popielski zasyczał z bólu.Nie pomylił się w swoich przewidywaniach co dozachowania wszystkich zgromadzonych przy jego łożu.Rita i Leokadia sameodpowiadały na swoje pytania, a Jerzyk wsunął palec pod bandaż i świdrował nim zwielkim zainteresowaniem.- Co to ma znaczyć? Zostaw dziadka, Jerzyku! - Rita podniosła głos.- Ale już!Dziadek jest chory, a ty go męczysz! To dziadusia boli!Popielski zdał sobie sprawę, że jego córka w tym swoim uniesieniu budzi w Jerzykurównie wielką grozę jak ukochany pekińczyk Junior, który spał teraz grzecznie na jejkolanach.Komisarz - mimo bólu głowy - czuł ogromną radość na widok córki i36trzynastomiesięcznego wnuka.Wciąż leżąc, chwycił go pod pachy i uniósł nad swojątwarzą.Mały śmiał się do rozpuku, a jego policzki, które pod wpływem grawitacji stałysię nieco obwisłe, upodabniały go do rozbawionego buldoga.Dziadek pocałowałmałego w oba te policzki i położył obok siebie.Wsparł się na łokciu, a potem naglezaatakował Jerzyka.Przytulił usta do jego szyi i zaczął prychać jak koń.Wnuczek omalnie oszalał z radości.Przewracał się z boku na bok, a swoimi wrzaskami wywołał zkuchni Hannę.- Pan kumisarz już zdrów - zawołała służąca.- Naszy bambulku kochany uzdrowiłupana!Popielski spojrzał na zaróżowioną od zabawy twarzyczkę wnuka i przypomniał sobienagle lalki Małeckiego pokolorowane czerwoną szminką.- Co się stało? Mówcie! - wysapał z trudem, a każde słowo raniło mu głowę odśrodka.- Nie wiadomo, co się stało.- Leokadia była bardzo rzeczowa, jakby relacjonowałatrudne bridżowe rozdanie.- W bramie w Rynku niedaleko Atlasa znaleziono ciebie itego pijaka, którego dziś rano cuciłeś w naszym domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]