[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc będą się spodziewali, że radośnie wkroczymy do akcji, rozlewając na prawo i lewo krew wrogów za pomocą naszych tajemniczych kosmicznych przyrządów.Co ty na to chłopcze?Ethan utknął w umysłowej ślepej uliczce już kilka zdań wcześniej.– Bić się? – mamrotał sam do siebie zamyślony.– Mogę sobie poradzić z nieważką maczugą albo rakietą tenisową.I jestem wcale niezły w golfa z rykoszetem, nawet jeżeli to sam mówię.Ale stanąć naprzeciw jednego z tych superumięśnionych kotków i zacząć się z nim bić na siekiery.– W zamian za to drobne pod względem fizycznym, ale wielkie pod względem moralnym poparcie – ciągnął dalej September gładko – Hunnar przyrzeka nam całą pomoc, jakiej będziemy potrzebowali, żeby się dostać do Asurdunu.Ethan wyrzucił ręce w górę.– Wspaniale! Zakładając, że ktoś z nas zostanie przy życiu i będzie mógł skorzystać z jego szczodrobliwości.Nie wątpię, że jeżeli nie, to osobiście dopilnuje, byśmy mieli wspaniały orszak pogrzebowy.Zalani łzami rycerze złożą nas u stóp opierającego się Landgrafa wśród wydzierających się im z piersi pełnych rozpaczy westchnień.Jedno wiem.Mój trup się uśmiechał nie będzie.A jeżeli się nie zgodzimy?Spodziewał się, że September powie coś w rodzaju „nie możemy odmówić” albo „będą nam po plasterku obcinać palce, aż się zgodzimy”.Odpowiedź go zaskoczyła.– Nic.– Powoli potrząsnął głową.– Zrobią, co będą mogli, żeby przekonać pozostałych, nawet jeżeli się nie zaangażujemy.A jak będziemy chcieli, możemy do Dętej Małpy wyruszyć nawet jutro i radzić sobie w drodze, jak będziemy potrafili.– Och.– Znowu pomyślał o twarzy Hunnara, kiedy Wreszcie ktoś wspomniał, że istnieje szansa walki.– Kiedy zapytasz pozostałych?– Już to zrobiłem.Colette du Kane przemyślała to sobie naprawdę dogłębnie, potem powiedziała, że nie ma innego wyjścia.Zaczynam uważać, że może ona cierpieć na rozmiękczenie biustu, ale na pewno nie cierpi na rozmiękczenie umysłu.Jaki jest ten stary człowiek, to sam wiesz.Dziwny facet.Próbował mi powiedzieć, jak to musi dbać o siebie, żeby wrócić do tych swoich cholernych kwiatków i nagle bez żadnego uprzedzenia wzniósł Okrzyk: „bić tchórzliwych najeźdźców, niech żyje Sofold!” Pójdzie z nami.Walther powiedział „nie” i nic w tym dziw.Ethan był zaskoczony.– Zapytałeś go?– Pewno, że go zapytałem.Zaczął od nie, ale potem zmienił zdanie.Wolałem, żebyśmy byli jednomyślni.– September uśmiechnął się.– A Williams? – Ethan próbował wyobrazić sobie nauczyciela w hełmie i zbroi, z toporem bitewnym w ręce.Ten obraz nieco poprawił mu humor.– Zaszył się razem z tym naczelnym czarodziejem.jak on się nazywa?.Eer-Meesachem.Ledwie że podniósł oczy i oderwał się na moment od dysputy, żeby mi kiwnąć głową i zaraz pogrążył się znowu w strumieniu paplaniny, z której nic nie mogłem pojąć.Nie wiem, czy on w ogóle jest świadom, o co go pytałem.Przynajmniej jeden z nas znalazł sobie wśród miejscowych prawdziwego kumpla od serca.– I nic w tym dziwnego – powiedział Ethan z namysłem.– Pomyśl tylko, ile ktoś taki jak ten Eer-Meesach może się nauczyć od zwykłego obywatela Wspólnoty, a co dopiero od nauczyciela.Zawsze przyda nam się jeden tubylec z otwartą głową, czy nawet dwóch.Naukowiec sam w pojedynkę jest bezradny, ale jeżeli jest ich dwóch, to powstaje twór zdolny nie zważać na głód, mróz i perspektywę zagrażającej mu śmierci, jeżeli tylko będą mogli na tematy obu ich interesujące rozmawiać – zakończył.– Czyżby? – pokpiwał sobie September, a jego gąsienicowate brwi wygięły się w łuk.– A ty też do tej kategorii należysz, mój chłopcze?– Kto, ja? – Ethan zachichotał.– W tej chwili moim najgorętszym pragnieniem naukowym jest doprowadzić do unicestwienia największego steku w tej części galaktyki.Z dodatkiem sosu pieczeniowego Hammouda, podsmażonej na chrupko reshki i z butelką Lafitte Calm Nursery Blend rocznik 96 albo może 97.A jak już o tym mowa – ciągnął dalej, odwracając się na bok – co robimy dziś wieczór w sprawie jedzenia?– Pytanie o prawdziwie wielkim znaczeniu – zgodził się September, kiwając głową.– Zaproponowałem Hunnarowi, że wykorzystamy nasze własne jedzenie z szalupy, ale był zaskoczony, naprawdę.Ani słyszeć o tym nie chciał.Twierdził, że od naszych, obcych im zapachów i woni mogłoby zemdlić jakiegoś ważnego członka Rady.Przekonywałem go, że jeżeli któreś z nas puści po obiadku pawia na wyżej wzmiankowanego radnego, niewiele to przyniesie pożytku jego grupie.Nic z tego.Powiedział, że stawiałoby to naszą solidarność w złym świetle, gdybyśmy nie chcieli rozdzierać z nimi mięsa.a przynajmniej tak przekręciłem metaforę, której on użył.No więc nie pozostaje nam nic oprócz tego, co wymyśli tutejszy mistrz patelni.Nie trafiła mi się okazja, żeby wyciągnąć od nich kopię menu.Mówiłeś, że nie powinniśmy mieć kłopotów z ich jedzeniem, prawda?– Mam nadzieję, że nie – odpowiedział z namysłem Ethan.– Z tego, co pamiętam, nie przewiduję żadnych kłopotów.Nie wyklucza to możliwości, że na bankiecie znajdzie się jakiś jeden niezdrowy przysmak, a może dwa.Radziłbym trzymać się jakiegoś nieskomplikowanego dania albo dwóch i nie próbować ba – wić się w międzygwiezdnego smakosza.Czy udało ci się dowiedzieć czegoś na temat miejscowej etykiety?September uśmiechnął się.– Je się palcami.Poza tym trzeba improwizować.Zbroje są obowiązkowe.– Sam pytałem Hunnara o obowiązujące przepisy savoir-vivre’u – dorzucił Ethan.Nerwowo usiłował ułożyć jakoś jaskrawozłotą szarfę na ukos przecinającą jego brązowo nakrapianą, futrzaną marynarkę wieczorową.Krawiec królewski, usiłujący dobrać dla nich stosowne na tę okazję ubrania, raz po raz popadał w panikę najwyższego gatunku.Ponieważ wszyscy goś-cie, z wyjątkiem Septembra, byli niżsi od dorosłych tranów, a do tego ani w przybliżeniu nie byli tak barczyści, każdy strój wieczorowy okazywał się zbyt obszerny i mogliby się w nim utopić.Krawiec fastrygował więc i przycinał dziecinne ubranka z szybkością zbliżoną do prędkości światła i jakoś udało mu się ich wszystkich przystroić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]