[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcesz powiedzieć, że potrafi ryć tunele w kamieniu?- Nie sądzę, abyś to pojął, jeśli tego nie zobaczysz, Fulrachu - odparł Belgarath.- Pokaż mu, Relgu.Ulgoski fanatyk spojrzał ponuro na starego czarodzieja, po czym podszedł do kamiennej ściany obok wielkiego okna.Silk natychmiast odwrócił się do niego plecami.Jego ciałem wstrząsnął dreszcz.- Ciągle nie mogę tego znieść - oznajmił, zwracając się do Gariona.- Ciocia Pol powiedziała, że mam cię spytać o drogę do łaźni - powiedział cicho Garion.- Chce, żebym się umył i ogolił, a potem mam, zdaje się, włożyć najlepsze ubranie.- Pójdę z tobą - zaproponował Silk.- Jestem pewien, że wszyscy ci panowie będą zafascynowani pokazem Relga i zażyczą sobie, aby go powtórzył.Co robi w tej chwili?- Przełożył rękę przez ścianę i kiwa do nich palcami zza okna - zrelacjonował Garion.Silk zerknął przez ramię, po czym ponownie zadrżał i szybko odwrócił wzrok.- Na sam widok cierpnie mi skóra - stwierdził z odrazą.- Chodźmy się wykąpać.- Pójdę z wami - odezwał się Lelldorin i cała trójka dyskretnie opuściła komnatę.Łaźnie mieściły się w rozległej piwnicy pod zachodnim skrzydłem Cytadeli.Głęboko w skale biły gorące źródła i wydobywające się z nich strumienie bąbelków napełniały wyłożone płytkami pomieszczenie parą o lekkiej woni siarki.Łaźnię oświetlało zaledwie kilka pochodni.Był tam też tylko jeden łaziebny, który bez słowa podał im ręczniki, po czym zniknął w kłębach pary, aby zająć się zaworami kontrolującymi temperaturę wody.- Woda w największym zbiorniku staje się coraz gorętsza, w miarę jak posuwacie się w tamtą stronę - poinformował Gariona i Lelldorina Silk, gdy wszyscy trzej zaczęli się rozbierać.- Niektórzy twierdzą, że powinno się iść naprzód, póki woda nie stanie się nieznośnie gorąca, ja jednak wolę wybrać odpowiednią temperaturę i porządnie się wymoczyć - z pluskiem wskoczył do basenu.- Jesteś pewien, że będziemy tu sami? - spytał nerwowo Garion.- Niezbyt podoba mi się wizja pań wmaszerowujących do środka, akurat gdy zażywam kąpieli.- Kobiety mają osobne łaźnie - zapewnił go Silk.- Rivanie bardzo dbają o podobne rzeczy.W tym względzie daleko im do swobód tolnedrańskich.- Naprawdę sądzicie, że to zdrowo kąpać się w zimie? - wtrącił Lelldorin, podejrzliwie zerkając na parującą wodę.Garion wskoczył do zbiornika i szybko opuścił chłodniejszą strefę, zmierzając ku gorętszym wodom.W miarę jak brodził coraz dalej, para stawała się gęstsza i blask dwóch pochodni osadzonych w pierścieniach na ścianie z tyłu przygasał, rozpływając się w mglistą czerwonawą poświatę.Wykładane płytkami ściany odbijały głuchym echem ich głosy i plusk wody.Smużki pary wirowały unosząc się w górę i Garion odkrył po chwili, że owa zwiewna zasłona oddziela go od przyjaciół.Gorąca woda odprężała ciało i nagle zapragnął unosić się w niej bezwładnie, na wpół świadomy, póki nie oczyści całej jego pamięci, póki nie zabierze całej przeszłości i przyszłości.W półśnie położył się na wodzie, by po chwili, sam nie wiedząc dlaczego, zanurzyć się w głąb mrocznej, parującej cieczy.Nie potrafił powiedzieć, jak długo unosił się tak z zamkniętymi oczami, odcięty od wszelkich bodźców.Wreszcie jego twarz wynurzyła się i wstał, ociekając wodą.Czuł się, jakby dostąpił niezwykłego oczyszczenia.Nagle na dworze słońce przebiło się przez poszarpaną powierzchnię chmur i jeden, jedyny promień przeniknął niewielkie zakratowane okienko, aby paść dokładnie na Gariona.Niespodziewane światło, rozproszone przez mgiełkę pary, zdawało się połyskiwać opalizującym blaskiem.- Bądź pozdrowiony, Belgarionie - powiedział głos w jego umyśle.- Witam cię w ten Dzień Zarania.- W jego tonie nie było nawet śladu normalnego rozbawienia, a uroczyste słowa niosły ze sobą dziwną powagę.- Dziękuję - odparł Garion.Więcej już nie rozmawiali.Smużki pary tańczyły wokół niego, gdy zawrócił ku chłodniejszym rejonom basenu, gdzie Silk i Lelldorin, obaj zanurzeni po szyje w ciepłej wodzie, rozmawiali półgłosem.Jakieś pół godziny przed południem wezwany przez ciocię Pol Garion maszerował długim kamiennym korytarzem ku komnacie, leżącej zaledwie kilka kroków od ogromnych, rzeźbionych drzwi, prowadzących do Dworu Rivańskiego Króla.Miał na sobie swoją najlepszą tunikę i nogawice, a jego miękkie skórzane buty były wyszczotkowane do połysku.Ciocia Pol wybrała na tę okazję niebieską, ściągniętą w pasie szatę z kapturem.Strój Belgaratha, również niebieski, chociaż raz nie był poplamiony ani wygnieciony.Rozmawiali cicho z ciocią Pol, lecz w ich słowach nie dawało się dostrzec ani śladu typowych dla nich złośliwostek.Siedzący spokojnie w kącie niewielkiego pomieszczenia Podarek, odziany w białe płótno, przyglądał im się z powagą.- Bardzo ładnie wyglądasz, Garionie - stwierdziła ciocia Pol wyciągając rękę, aby odgarnąć mu z czoła jasne włosy.- Czy nie powinniśmy już wejść do środka? - spytał Garion.Widział, jak inni Rivanie w szarych płaszczach i wystrojeni w barwne stroje cudzoziemcy wkraczają do sali.- Nie martw się, Garionie - odparła.- Wszystko w swoim czasie.- Odwróciła się do Belgaratha.- Jak długo jeszcze? - spytała.- Jakiś kwadrans.- Czy wszystko gotowe?- Spytaj Gariona - odrzekł starzec.- Ja zadbałem o wszystko, co leżało w mej mocy.Reszta zależy od niego.Wówczas ciocia Pol odwróciła się do Gariona.Jej oczy były bardzo poważne.Biały kosmyk na skroni połyskiwał srebrzyście wśród kruczej czerni włosów.- I co, Garionie? - spytała.- Czy jesteś gotów? Zerknął na nią ze zdumieniem.- Ostatniej nocy miałem niezwykły sen - powiedział.- Wszyscy zadawali mi to samo pytanie.Co to znaczy, ciociu Pol? Czy jestem gotów na co?- Niedługo wszystko się wyjaśni - zapewnił go Belgarath.- Wyjmij amulet.Dzisiaj będziesz go nosił na ubraniu.- Myślałem, że ma być ukryty.- Dziś jest inaczej - odrzekł czarodziej.- W istocie, dzisiejszy dzień różni się od wszystkich, jakie kiedykolwiek widziałem - a widziałem ich całkiem sporo.- Ponieważ to Dzień Zarania?- Między innymi.Belgarath sięgnął pod szatę i wyciągnął własny srebrny medalion.Zerknął na niego przelotnie.- Robi się trochę znoszony - zauważył.Po czym uśmiechając się, dodał: - Zresztą jak i jego właściciel.Ciocia Pol także wydobyła na wierzch swój amulet.Wraz z Belgarathem wyciągnęła ręce do Gariona, po czym stanęli tworząc krąg.- Długo na to czekaliśmy, Polgaro - stwierdził Belgarath.- Owszem, ojcze - zgodziła się ciocia Pol.- Żałujesz?- Mogę z tym żyć, Stary Wilku.- A zatem chodźmy.Garion ruszył w stronę drzwi.- Nie ty, Garionie - powstrzymała go ciocia Pol
[ Pobierz całość w formacie PDF ]