[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko pojawiÅ‚y siÄ™ plotki o kolejnejoperacji morskiej, staÅ‚ siÄ™ niemal otwarcie przesÄ…dny.Nic dziwnego.Marynarz z Seydlitza jednak wywarÅ‚ na nim wrażenie,daleko wiÄ™ksze, niż miaÅ‚ ochotÄ™ siÄ™ przyznać.Raz, gdy Kinau otworzyÅ‚ swój kajet,Johann dostrzegÅ‚ wyrwane strony.- Tak, wydarÅ‚em je - przyznaÅ‚ z pewnym ociÄ…ganiem Georg.- WyrzuciÅ‚eÅ›? JednÄ… ze swoich historii? - zdziwiÅ‚ i siÄ™ Johann.- Nie wszystkie sÄ… wiele warte.Czasem notujÄ™ sobie coÅ›, a potem nie mamjak tego wykorzystać.Wtedy ; wyrzucam, żeby nie robić zamieszania.NiedÅ‚ugo iten notatnik odÅ‚ożę do pozostaÅ‚ych, już zapisanych, i chcÄ™ mieć pewność, że sÄ… wnim tylko rzeczy odpowiednie - dokoÅ„czyÅ‚, tak starannie unikajÄ…c przy tymspojrzenia kolegi, że na Johanna spÅ‚ynęło olÅ›nienie.- WyrzuciÅ‚eÅ› Wilhelma Heidekampa? Tego z Seydlitza ?Georg westchnÄ…Å‚.- Historia straszna, ale maÅ‚o ciekawa.- Mnie też wyrwaÅ‚eÅ›?Kinau energicznie wzruszyÅ‚ ramionami, jakby z powodu upaÅ‚u strzÄ…saÅ‚ zsiebie dodatkowy koc.- No co też ty, Johann - żachnÄ…Å‚ siÄ™.- WyrwaÅ‚eÅ› - zgadÅ‚ Sanger.- CzyżbyÅ› coÅ›.- zawahaÅ‚ siÄ™ - usÅ‚yszaÅ‚?- Tannhäusera na syreny okrÄ™towe.Johann uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ blado.- Tam, skÄ…d pochodzÄ™, mówiÅ‚o siÄ™, że morze Å›piewa pieśń przyćmiewajÄ…cÄ…wszystkie inne.- I dlatego zamieniÅ‚eÅ› bezpieczny paÅ„stwowy szpital na pokÅ‚ad okrÄ™tuwojennego?- MyÅ›laÅ‚em, że tutaj nie bÄ™dÄ™ jej sÅ‚yszaÅ‚.- Zatkaj lepiej uszy.- Georg kwaÅ›no skoÅ„czyÅ‚ rozmowÄ™.Nie potrafiÅ‚ uwierzyć w to, co zobaczyli - i usÅ‚yszeli - na zmasakrowanym Seydlitzu , instynktownie nie ufaÅ‚ Å›wiadectwu wÅ‚asnych oczu.SzedÅ‚ przez życiespokojnie, stabilnie, a wszystko, co mogÅ‚oby zachwiać jego rzeczowyÅ›wiatopoglÄ…d, ubieraÅ‚ w formÄ™ niesamowitych opowieÅ›ci i ekscytujÄ…cych historii.Być może uderzyÅ‚by siÄ™ w piersi niedowiarka, pomyÅ›laÅ‚ Sanger, gdybymógÅ‚ obserwować iÅ›cie biblijny dopust, jaki staÅ‚ siÄ™ udziaÅ‚em Wiesbaden.Tomki wstrzelaÅ‚y siÄ™ bardzo szybko, po czwartej, najwyżej piÄ…tej salwie.Wielkie okrÄ™ty miaÅ‚y dość miejsca, by pomieÅ›cić centrale artyleryjskie zprawdziwego zdarzenia oraz potężne dalmierze i systemy dalocelowania.Nadtrafianiem w cel stale pracowaÅ‚o tam tylu ludzi, że wystarczyÅ‚oby ich na ćwierćzaÅ‚ogi dla maÅ‚ego krążownika.PoczÄ…tkowy rozstrzaÅ‚ salwy szybko siÄ™ skupiaÅ‚,osaczaÅ‚ ofiarÄ™ i zaczynaÅ‚ jÄ… niemiÅ‚osiernie demolować pociskami ważącymi dobrzeponad tysiÄ…c funtów.ZciÄ™cie masztu byÅ‚o jedynie przygrywkÄ…, potem oberwaÅ‚ pomost, i to dwarazy.Przeciwpancerne pociski wielkiego kalibru, zaprojektowane do przebijaniagrubych pancerzy, przeszÅ‚y przez cienkÄ… blachÄ™ Wiesbaden jak przez papier, tymrazem nie eksplodujÄ…c, tylko wyrywajÄ…c ogromne dziury w nadbudówce iwymiatajÄ…c do morza wszystko z jej wyższych kondygnacji.Obserwatorów wotwartym stanowisku na samym szczycie wydmuchnęło tak wysoko w powietrze,że spadli daleko poza pokÅ‚adem.Giese zbladÅ‚ jak papier, gdy w jednym momencie umarÅ‚y wszystkieprzekazniki nastaw i sygnałów, a brzÄ™czyk skrzeknÄ…Å‚ po raz ostatni w agonii, kiedyw obwodzie zataÅ„czyÅ‚o gasnÄ…ce zasilanie.Johann zobaczyÅ‚, jak celowniczy maca,na oÅ›lep sprawdzajÄ…c wszystkie wskazniki i pokrÄ™tÅ‚a.Lampki przy tarczach wieżyteż zgasÅ‚y, ale zaraz siÄ™ zapaliÅ‚y sÅ‚abym pÅ‚omykiem awaryjnego zasilania.NaÅ›ródokrÄ™ciu rozlegÅ‚ siÄ™ Å‚omot otwieranych z impetem wÅ‚azów i drużynymarynarzy ruszyÅ‚y oceniać i naprawiać zniszczenia.- To nie agonia - zaczÄ…Å‚ recytować pod nosem Giese - wyjdziemy z tego.Johann nie traciÅ‚ czasu na wyprowadzanie go z bÅ‚Ä™du.PrzyjrzaÅ‚ siÄ™ uważniewlotom pocisków na nadbudówce, a potem spojrzaÅ‚ na horyzont.- Kierunek sto siedemdziesiÄ…t - rzuciÅ‚ ostro.- Ruszaj siÄ™, Giese.- Co takiego? - Celowniczy na moment wyrwaÅ‚ siÄ™ z transu rozpaczy.- Chcesz tu zdechnąć? - warknÄ…Å‚ Johann, zupeÅ‚nie jakby mógÅ‚ oferować mujakiÅ› wybór.- Kierunek sto siedemdziesiÄ…t.- UrwaÅ‚, widzÄ…c, że Wiesbadenzaczyna kolejny zwrot.- Nie, sto sześćdziesiÄ…t.Drauf!- Ale.Ciężki pocisk musiaÅ‚ nadlecieć pÅ‚askÄ… trajektoriÄ… od bakburty, bo poczuliwyraznie podmuch.TrafiÅ‚ w dziób, tuż przed pomostem, zrywajÄ…c do morza wieżeAnton i Bruno wraz częściÄ… pokÅ‚adu i caÅ‚Ä… obsadÄ….DetonowaÅ‚y przygotowane dowalki pociski, a kadÅ‚ub zatrzÄ…sÅ‚ siÄ™ jak przy uderzeniu w nabrzeże z peÅ‚nÄ…prÄ™dkoÅ›ciÄ….Gdy opadÅ‚ dym, caÅ‚y pokÅ‚ad dziobowy stanowiÅ‚ tylko kÅ‚Ä™bowiskoposkrÄ™canego metalu bez jednego żywego ducha.Giese tylko raz na nie zerknÄ…Å‚, potem bez sÅ‚owa krÄ™ciÅ‚ korbÄ… obrotu Dory.Idobrze, bo zanim skoÅ„czyÅ‚, dostali jeszcze dwa razy, w rufÄ™.Pociskprzeciwpancerny walnÄ…Å‚ w nadbudówkÄ™ tuż pod wieżą Gustaw i przewierciÅ‚krążownik wzdÅ‚uż, przechodzÄ…c pod masztem i dwoma stanowiskami lekkichdziaÅ‚ek.Dalej napotkaÅ‚ rufowe kotÅ‚y, rozerwaÅ‚ dwa, a potem zrykoszetowaÅ‚,wyrywajÄ…c wielkÄ… dziurÄ™ pod liniÄ… wodnÄ….ZaÅ‚oga maszynowa, jeżeli nie zginęłaod poparzeÅ„, utopiÅ‚a siÄ™ niemal natychmiast, gdy setki ton wody wdarÅ‚y siÄ™ dozamkniÄ™tego grodziami przedziaÅ‚u.Krążownik zwolniÅ‚ gwaÅ‚townie, a kadÅ‚ubdygotaÅ‚ pod nogami od nierównomiernej pracy wałów.Drugi cios okazaÅ‚ siÄ™jeszcze gorszy, wybuch tuż przy burcie rozerwaÅ‚ jÄ… na znacznej dÅ‚ugoÅ›ci inatychmiast doprowadziÅ‚ do przechyÅ‚u.ZrobiÅ‚ też coÅ› ze sterem, bo WiesbadenzaczÄ…Å‚ wyraznie i ostro skrÄ™cać, wchodzÄ…c w cyrkulacjÄ™ w lewo.- Jest sto sześćdziesiÄ…t - zameldowaÅ‚ Giese.Johann od dÅ‚uższej chwili nie odrywaÅ‚ oczu od celownika, zagryzajÄ…c wargiz niepokoju, czy dobrze okreÅ›liÅ‚ odlegÅ‚ość.Niepotrzebnie: dobrze wsÅ‚uchaÅ‚ siÄ™ wmelodiÄ™ pocisków i pieśń kierowaÅ‚a nim teraz, podpowiadaÅ‚a każdy nastÄ™pnykrok.WidziaÅ‚ w okularze sylwetki brytyjskich okrÄ™tów.Jak siÄ™ spodziewaÅ‚, szÅ‚y nanich nie byle pÄ™kate pancerniki, ale smukÅ‚e krążowniki liniowe, co najmniejcztery.CaÅ‚y dywizjon.ByÅ‚y teraz już tak blisko, że strzelaÅ‚y nie tylko z głównychdziaÅ‚, ale i z luf swojej artylerii Å›redniej.MogÅ‚y ich znacznie Å‚atwiej dosiÄ™gnąć.Ale i same staÅ‚y siÄ™ osiÄ…galne.Wtedy tuż przy nich bÅ‚ysnęło.OwionÄ…Å‚ ich ciepÅ‚y wiatr, oparzyÅ‚gdzieniegdzie, powaliÅ‚ jak zapaÅ›nik idÄ…cy do zwarcia caÅ‚ym ciaÅ‚em i od razuwgniatajÄ…cy w matÄ™.Johann zorientowaÅ‚ siÄ™, że leży na pokÅ‚adzie, odepchniÄ™typod samÄ… nadbudówkÄ™, policzek ma starty do krwi i porwanÄ… bluzÄ™.KtoÅ› krzyczaÅ‚niedaleko, ktoÅ› inny rzÄ™ziÅ‚ jak zwierzÄ™.ZdoÅ‚aÅ‚ podnieść gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚, cozostaÅ‚o z obsady.Pocisk wybuchÅ‚ blisko, kawaÅ‚ek za Å›ródokrÄ™ciem.WbiÅ‚ do Å›rodka niektórewrÄ™gi, zniósÅ‚ dwa kominy i rozwaliÅ‚ albo strÄ…ciÅ‚ do morza niemal wszystkieszalupy i tratwy na tej burcie.SieknÄ…Å‚ też po pokÅ‚adzie odÅ‚amkami, którychwiÄ™kszość zebrali marynarze z drużyn ratowniczych i obsada Dory.Giese i Dreher mieli szczęście, bo siedzieli za osÅ‚onÄ… dziaÅ‚a.Z pozostaÅ‚ychbez szwanku wyszli tylko Bessler, Becker i sam Johann.Poza nimi byÅ‚y trzy trupy,Hoch i Farber z wieloma zÅ‚amaniami i ranami oraz konajÄ…cy Kappel.MiaÅ‚ dziurÄ™w piersi, tuż nad sercem, przez którÄ… gwaÅ‚townie wypÅ‚ywaÅ‚a krew.OddychaÅ‚szybko, jakby chcÄ…c jak najszybciej nacieszyć siÄ™ smakiem powietrza w pÅ‚ucach.RozglÄ…daÅ‚ siÄ™ bezradnie, Å›wiadom, że umiera.Wreszcie zogniskowaÅ‚ wzrokJohanna.- Pan wie, Herr Obsmaat, teraz nawet oficerów nie ma, żeby rozkazaliopuÅ›cić okrÄ™t - powiedziaÅ‚ zupeÅ‚nie przytomnie, a potem przymknÄ…Å‚ oczy, nazawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]