[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zarazsię przysiadł do niej i rzekł: Przyszedł tu zuch, co się najął do strzeżenia ciała twego małżonka.A owa odgarnęła na obie strony włosy opadłe na policzki i okazując twarz nawet w tej ża-łości piękną, spojrzała na mnie i rzekła: Błagam cię, dołóż starania i wypełń jak najczujniej ten obowiązek! Nie troskaj się odpowiedziałem tylko przygotuj mi jeszcze jaki sprawiedliwy upomi-nek na przydatek.[24] Ugodziliśmy się co do tego, po czym ona powstała i zaprowadziła mnie do drugiejizby.Tam, przywiódłszy jeszcze siedmiu jakichś świadków, odsłoniła ciało, przykryte śnież-nymi całunami.Wybuchnęła nad nim znowu płaczem, po czym, do rzetelności obecnych sięodwołując, z lękiem zaczęła sprawdzać wszystko, a ktoś z obecnych skrzętnie zapisywał to natabliczkach. Widzicie mówiła że nos cały, oczy nienaruszone, uszy nietknięte, wargi całkowite,brodzie nic nie brak.Zaświadczcie to waszym świadectwem, zacni obywatele.To powiedziawszy, gdy ów protokół podpisano, chciała odejść.Ale ja ją zatrzymałem. Każ rzekłem pani, aby mi dostarczono wszystkiego, czego mi potrzeba.9L i n c e u s z mityczny jasnowidz.26 A cóż to odpowie takiego? No mówię latarnia, i to jak największa, i oleju do świecenia tyle, by starczyło doświtu, i ciepła woda z kilku butlami wina i pucharkiem, i jaki półmisek napełniony resztkamiobiadu.Ale na to ona potrząsnęła ino głową:,A idzże, idz, ty chłystku jakiś powiada co węszysz za ucztami i korzyściami w domupełnym żałoby; gdzie od calusieńkich dni nawet dymu z komina nie widziano! Co tobie sięzdaje, żeś tu na wyżerki przyszedł? %7łebyś ty lepiej tu zapłakał i posmucił się, jak przystało natym miejscu!I to mówiąc rzuciła ino spojrzenie na służkę i rzekła do niej: Mirreno! Przynieś no tu latarnię i olej, zamknij tu tego stróża i zaraz mi się kładz sama![25] Tak pozostawiony dla uprzyjemnienia towarzystwa umrzykowi, przecierałem oczy,aby je uzbroić do czuwania, i zabawiałem się podśpiewywaniem sobie.A tu zapadł jużzmierzch i noc, i ciemna noc, i głęboka noc, a nawet i niemiła północ.Mnie zaś strach zaczy-nał brać coraz mocniejszy, kiedy nagle patrzę, a tu łasiczka, która się skądś wśliznęła, stajenaprzeciw mnie i wpija we mnie takie przeszywające ślepka, że mnie to zuchwalstwo takiegomałego stworzonka aż niepomału zmieszało.Wreszcie, otrząsnąwszy się z tego przykregowrażenia, odzywam się do niej: A pójdziesz ty sobie, nieczyste bydlę, do takich jak ty sama szczurów? Chcesz, żebym natwojej skórze próbował mojej siły? Pójdziesz!Odwróciła się i natychmiast znikła z izby.I w tej chwili zapadłem w sen głęboki, jak wbezdenną czeluść, że nawet sam bóg delficki niełatwo by zgadł, który z nas dwu tu leżącychbył bardziej bez życia.Taki nieprzytomny i sam znowu innego stróża potrzebujący tam leża-łem, że tak to było, jakby mnie tam wcale i nie było.[26] Już wołanie koguciej rzeszy oznajmiało schyłek nocy.Budzę się wreszcie i nieprzy-tomny ze strachu lecę do umrzyka, i odkrywszy jego głowę przysuwam światło, i badam każ-dy szczegół, czy jest, jak był przedtem, w porządku.A tu już i żona, biedactwo, wpada zwczorajszymi świadkami, z lękiem i ze łzami, rzuca się na ciało i długo je pocałunkamiokrywa, za czym przy świetle wszystko sprawdza.Potem obróciwszy się, woła włodarzaswego Filodespotusa i poleca, aby sumiennemu stróżowi bez zwłoki wypłacił nagrodę.Gdy się to zaraz stało, zwraca się do mnie: Bardzo ci powiada chłopcze, dziękujemy, a za tę skrzętną służbę toż to dalibóg zadomownika cię odtąd swego będę uważać.Na to ja, ucieszony co niemiara zarobkiem, na który już straciłem nadzieję, i oszołomionytymi złocistymi monetami, które raz po razu w palcach przesuwałem, powiadam: Pani moja, uważaj mnie za jednego ze swych sług i ile razy zechcesz, abym ci tak usłużyłjak dziś, to tylko śmiało rozkazuj.Ledwom to wyrzekł, kiedy natychmiast domownicy klnąc mnie za złą wróżbę rzucają sięna mnie z czym kto miął pod ręką: ten mi pięściami dobiera się do szczęki, tamten łokciamiobrabia łopatki, ów kułakami wierci mi boki; kopią mnie, wydzierają włosy, targają suknie.Wreszcie wyrzucają mnie z domu pokiereszowanego i poszarpanego jak pyszny młodzień-czyk Adonis albo pieśniarz pimplejski10.[27] Kiedy w najbliższej ulicy zdołałem złapać oddech i zdałem sobie sprawę co prawdatrochę za pózno z niebacznego i nieszczęsnego mego powiedzenia, musiałem uznać, że za-służyłem na gorsze jeszcze cięgi.Ale właśnie wyniesiono już nieboszczyka, po raz ostatniopłakanego, i wedle rodzimego zwyczaju niesiono go, jako jednego z możnych i dostoj-nych, w uroczystym, publicznym orszaku pogrzebowym przez rynek.Wtem nadbiega jakiś10p i e ś n i a r z p i m p l e j s k i (od Pimplei, góry lub zródła Muz w pn.Tesalii) śpiewak Orfeusz, roz-szarpany przez trackie niewiasty.27starzec w żałobie i z rozpaczliwymi łzami, rwąc sobie piękny siwy włos, rzuca się ku marom ichwyta je obiema rękami, i krzyczy głosem wprawdzie donośnym, lecz przerywanym cią-głym łkaniem: Na waszą cześć, obywatele, stańcie w obronie ziomka zamordowanego i pomścijcie su-rowo ten potworny czyn na tej tu niegodziwej i zbrodniczej niewieście.Ona to bowiem, a niekto inny, zamordowała trucizną tego biednego miedziaka, siostrzeńca mego a uczyniła to,aby zagarnąć po nim spadek i aby zrobić miejsce swemu gachowi.Takie to ów staruch żałosne skargi kładł w uszy każdemu z osobna.Tłum tedy zaczął sięburzyć, bo prawdopodobieństwo rzeczy sprawiało, iż poczęto dawać wiarę w zbrodnię.Roz-legają się wołania o ogień na nią, tłum szuka kamieni, szczuje psy na jej zgubę.Ona zaś zpłaczami przygotowanymi na taki wypadek zaklina się, jak najuroczyściej może, nawszystkie świętości i wypiera tak ohydnego czynu.[28] Więc ów starzec powiada na to: Zdajmyż dowód prawdy na opatrzność boską! Jest tu znakomity prorok, Zatchlas Egip-cyjczyk, który się ze mną już dawno za niemałą nagrodą ugodził, że na chwilę ducha z pod-ziemia wywoła, a i to ciało już na zaprożu śmierci ożywi.To mówiąc, wyprowadza na środek jakiegoś młodzieńca w lnianych szatach i w sandałachz liści palmowych, z głową do skóry wygoloną.Tego ręce długo całował i za kolana go obła-piał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]