[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zrezygnuje z żadnego użytecznego narzę­dzia.Będzie rządził.Przy jego potędze Dominacja i sukcesorskie imperium Pani wydawać się będą karłem.Świat będzie należał do niego.Nie było nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić.Teraz już nikt nie dorównywał mu mocą, gdy na okaleczonym Wyjcu ciążyło już wszak piętno śmierci.Obok przeleciała jakaś wrona, zachowując się tak, jak powin­ny się zachowywać wrony, ale z jej przelotem poczuł na ustach wstrętny smak.Zapomniał, choć tylko na chwilę.Był ktoś taki.Ona była wolna, w miejscu, którego nie znał.Dywan Wyjca chwiejnie opuszczał się w dół, poprzedzały go bulgoczące odgłosy agonii czarodzieja.Przez ostatnich kilkana­ście stóp nurkował, wreszcie spadł bezwładnie.Długi Cień za­klął ponownie.Kolejne zniszczone narzędzie.Kobieta, nieprzy­tomna, stoczyła się z latającej konstrukcji.Leżała nieruchomo, chrapliwie dysząc.Wyjec również potoczył się po powierzchni lądowiska; kiedy się zatrzymał, jego ciało wciąż drgało konwulsyjnie.Pojękiwał słabo, usiłując wydusić wrzask z płuc.Chłodny dreszcz przeszedł po plecach Długiego Cienia.Sen­jak nie potrafiłaby tego dokonać.Małego czarodzieja przeżerało trujące zaklęcie niesamowitej mocy.Było tak potężne, że sam nie potrafił dać sobie z nim rady.Coś straszliwego chodziło po świecie.Ukląkł.Pokonując odrazę, oparł dłonie na ciele Wyjca.Sięg­nął do środka, by zwalczyć truciznę i ból.Poddały się odrobinę.Naparł na nie.Wycofały się dalej.Chwila ulgi dodała Wyjcowi sił, przyłączył się do walki.Razem mocowali się z trucizną, dopóki nie poddała się na tyle, by Wyjec odzyskał rozum.Mały czarownik wydyszał:- Lanca.Mają Lancę.Nie wyczułem.Jej strażnik pchnął mnie dwukrotnie.Długi Cień był zbyt wstrząśnięty, by przeklinać.Lanca nie zginęła! Była w posiadaniu wroga! Wyskrzeczał:- Czy oni wiedzą, co mają?Wcześniej nie zdawali sobie sprawy.Tylko szalony kapitan w Stormgardzie wiedział.Jeżeli poznają prawdę.- Nie wiem - pisnął Wyjec.Zaczął znowu się trząść.- Nie pozwól mi umrzeć.Lanca!Zabierz im jedną broń, a zaraz znajdą drugą.Los to niewierna suka.- Nie pozwolę ci umrzeć - oznajmił Długi Cień.Do tej chwili zamierzał postąpić zupełnie odwrotnie.Ale oni mieli Lancę.Będą mu potrzebne wszystkie narzędzia, jakie są do dyspozycji.Krzyknął na swe sługi: - Zanieście go do środka.Szybko.A ją wrzućcie do celi sklepienia.Zostawcie tam z nią cienie.Zaklął ponownie.Minie dużo czasu, zanim będzie mógł się napić z tej studni wiedzy.Ratowanie Wyjca zapowiadało się na długą operację.Trucizna przeżerająca maga była najpotężniejszą na tym świe­cie, ponieważ - jeżeli legendy mówiły prawdę - nie pochodziła z tego świata.Spojrzał na południe, w stronę równiny lśniącego kamienia, która błyszczała w porannym świetle.Któregoś dnia.W dawnych czasach właśnie stamtąd wyniesiono Lancę.Była zabawką w porównaniu z tym, co wciąż spoczywało tam ukryte, czekając aż on po to przyjdzie, on, który pragnął to mieć.Któregoś dnia.LXPoświęciłam sześć dni na przygotowanie mojego oblężenia Dejagore.Z trzech wielkich armii zebranych przez Władców Cienia pozostało mniej niż sześć tysięcy ludzi.Połowa z różnych powodów nie nadawała się do służby.Rozstawiłam ich wzdłuż brzegów jeziora.Moich ludzi ustawiłam za nimi.Potem odesła­łam Murgena z powrotem do miasta.Nie chciał iść.Nie winiłam go za to.Mogaba mógł go stracić.Ale ktoś musiał pójść do ocalałych i powiedzieć im, że mogą wyjść.Miał poinformować wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy popierali Mogabę.Moi ludzie nie rozumieli.Nie wyjaśniłam.Nie było potrzeby.Mieli wykonywać rozkazy.Następnej nocy po wyjściu Murgena do miasta uciekło kilku­dziesięciu tagliańskich żołnierzy.Ich doniesienia nie były szcze­gólnie wesołe.W mieście panowała zaraza.Mogaba stracił ko­lejnych kilkuset mieszkańców i kilkunastu własnych żołnierzy.Tylko Nar się nie skarżyli.Mogaba wiedział, że Murgen wrócił; podejrzewał, iż widział się ze mną i teraz go ścigał.Przy tej okazji przeżył nieprzyjemną konfrontację z czarodziejami Kompanii.Bunt wisiał w powietrzu - chyba że całą energię ludzie włożą w dezercję.Byłby to pierwszy raz.Nigdzie w Kronikach nie było nawet wzmianki o buncie.Narayan z każdą godziną stawał się coraz bardziej nerwowy; martwił się o opóźnione Święto i obawiał się, że zechcę go uniknąć.Cały czas go uspokajałam:- Jest jeszcze mnóstwo czasu.Mamy konie.Wyjedziemy, gdy tylko uporządkujemy tutaj nasze sprawy.Ponadto chciałam zdobyć informacje, co się dzieje na połud­niu.Wysłałam kawalerię, by sprawdziła, jakie echa wywołały wieści o losie Wirującego.Jak dotąd uzyskałam niewiele infor­macji.W nocy poprzedzającej dzień, kiedy Narayan, Ram i ja ruszy­liśmy na północ, sześciuset ludzi uciekło od Mogaby i przepły­nęło jezioro, wpław i na tratwach.Powitałam ich jak bohaterów, obiecując wysokie stanowiska w nowych oddziałach.Przy wejściu do mego obozu witała ich głowa Wirującego Cienia, z której usunęłam mózg, by go potem spalić.W nadcho­dzących dniach miała być naszym totemem, w zastępstwie zagu­bionego sztandaru Kompanii.Sześciuset jednej nocy.Mogaba zsinieje z wściekłości.Jego poplecznicy będą się bardzo starali, by do czegoś takiego nie doszło powtórnie.Zebrałam moich kapitanów, kiepskich, ale na bezrybiu.- Klinga, jest coś co muszę zrobić na północy.Narayan i Ram pojadą ze mną.Chciałam przed wyjazdem dowiedzieć się czegoś więcej o sytuacji na południu, ale musimy się zadowolić tym, co mamy.Wątpię, by Długi Cień w najbliższym czasie coś przedsięwziął.Wysyłaj częste patrole i siedź na miejscu.Potrwa to nie dłużej jak dwa tygodnie.Trzy, jeżeli odwiedzę Taglios, aby donieść o naszych sukcesach.Teraz, kiedy przyłączyli się do nas prawdziwi weterani, możesz dokonać reorganizacji.I zasta­nów się nad włączeniem żołnierzy z Ziem Cienia, którzy chcie­liby się zaciągnąć.Mogą być użyteczni.Klinga pokiwał głową.Nawet teraz nie miał dla mnie zbyt wielu słów.Łabędź patrzył na mnie z wyrazem namiętnej tęsknoty.Mrug­nęłam do niego, sugerując, że przyjdzie i jego czas.Nie jestem pewna, dlaczego tak zrobiłam.Nie miałam powodów, by go zwodzić.Nie dbałam o to, czy będzie związany z Radishą.Być może po prostu mi się spodobał.Był, na swój sposób, najlepszy z nich wszystkich.Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru ponownie wchodzić w starą pułapkę.Serce jest zakładnikiem, powiada stara mądrość.Lepiej go nie oddawać.Kiedy wyruszyliśmy, Narayan stał się znacznie bardziej zado­wolony.Nie przejmowałam się nim, ale potrzebne mi było jego bractwo.Miałam co do nich swoje plany.Wirujący Cień mógł być martwy, ale walka dopiero się zaczy­nała.Trzeba będzie stawić czoło Długiemu Cieniowi i Wyjcowi oraz armiom, które mogą wystawić.A jeśli te nie dotrzymają nam pola, wciąż zostaje twierdza Długiego Cienia w Pułapce Cienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl