[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jeśli nadal ma ciało Ubasti, prześladujesz ją, tak jak prześladowano każdego Ubasti od tysięcy lat.A teraz jeszcze wyskakujesz z tą historyjką o chłopcu, którego zabiły tygrysy.Czy to ma jakiś sens?- Gene, musisz nauczyć się mi ufać - odezwała się Lorie.- Proszę.Gene spojrzał na panią Semple, a potem na nią.Spuścił wzrok i łamiącym się głosem wyszeptał:- Sam już nie wiem, w co wierzyć, Lorie, i nie wiem, komu ufać.Myślę, że najlepsza rzecz, jaką mogę zrobić, to odejść stąd.Wówczas nie będę was męczył swymi podejrzeniami, a wy nie będziecie narażone na moje nerwicowe zachowanie.Możecie żyć tak, jak chcecie, czy będzie to życie lwa, czy człowieka.Próbowałem pomóc Lorie i stwierdzam, że nie jestem w stanie.To przekracza moje możliwości.Lorie odłożyła serwetkę, odgarnęła włosy i obeszła stół.Wyciągnęła ręce do Gene'a, a jej twarz była tak pełna miłości i sympatii, że wstydził się na nią spojrzeć.- Gene - powiedziała miękko - czy nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cię kocham? Jak bardzo cię potrzebuję?Nie odpowiedział.- Czy nie zdajesz sobie sprawy, że w momencie gdy po raz pierwszy ujrzałam cię na party Henry'ego Nessa, wiedziałam już, że jesteś idealny i jesteś tym, którego zawsze szukałam?- Lorie - powiedział z trudem - to się staje dla mnie nie do wytrzymania.Wiem, że mnie kochasz i potrzebujesz.Lecz nie jestem pewien, czy dłużej zniosę ten ciężar.Na pewno nie, jeśli moja wiara w ciebie będzie ciągle poddawana próbom.- Wolisz uwierzyć, że Lorie zabiła tego chłopca? - spytała pani Semple.Gene podszedł do stołu i nalał sobie kieliszek wina.- Nie, nie wolę - odparł szorstkim głosem.- To ostatnia rzecz na świecie, w jaką bym uwierzył.- A więc nie wierz - powiedziała pani Semple.- To bardzo proste.Gene wypił prawie cały kieliszek wina trzema łykami i otarł usta wierzchem dłoni.- Lorie - poprosił - chciałbym usłyszeć to od ciebie.- Co chciałbyś usłyszeć, Gene?- Że go nie zabiłaś.Że wyszłaś tej nocy i zabiłaś owcę, nic więcej, tylko głupią owcę.Lorie wyciągnęła dłoń i zaczęła głaskać jego włosy, patrząc nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal.Mimo iż Gene czuł się krańcowo wyczerpany, nie mógł zaprzeczyć, że dziewczyna była nadal pełna ciepła, zmysłowości i ekstrawaganckiego piękna.Wciąż miała w sobie coś, co go poruszało.Może przyciągało go przerażenie, które w nim budziła.Może był sparaliżowany jak śnieżnobiały królik pod hipnotycznym spojrzeniem rysia.A może jednak kochał ją i chciałby ich małżeństwo udało się pomimo niebezpieczeństw i ryzyka, jakie z sobą niosło.- Rzeczywiście sądzisz, że ta gazetowa historia może być prawdziwa? - spytała wprost Lorie.Ujął ją za nadgarstek.- Dlaczego nie powiesz mi, że to bzdura, zamiast zadawać pytania? Dlaczego nie wyłożysz kawy na ławę?- Ponieważ musisz mi ufać - stwierdziła Lorie.- Musisz ufać w moją miłość do ciebie, bo inaczej to nie ma sensu.Nawet gdybym kogoś zabiła, czy przestałbyś wierzyć w mą miłość?- No cóż, nie wiem.Chyba nie.- Więc jakie znaczenie ma fakt, czy zabiłam tego chłopca, czy nie?Gene nalał sobie kolejny kieliszek wina.- Lorie, nie wiem, co powiedzieć.Nie mogę zaprzeczyć, iż nadal czuję.nie wiem, możesz nazwać to, jak chcesz.Podejrzenia, niedowierzanie, strach.Tchórzostwo.Po prostu nie wiem, co o tym myśleć.- Gene - włączyła się pani Semple - ty i Lorie jesteście teraz na rozdrożu.Możesz pójść dalej i odkrywać swą miłość oraz przezwyciężyć obawy.Możesz też nadal podejrzewać Lorie, być nieufny i nie dojść nigdzie.Musisz jej uwierzyć, Gene, a jak możesz jej uwierzyć, skoro każda gazetowa wzmianka o dzikich zwierzętach ma zatruwać wasze stosunki.Jak ma się udać wasze małżeństwo, skoro każdej nocy są między wami zamknięte drzwi, choć nie są już potrzebne?- Pani Semple, przykro mi, iż muszę to przypomnieć, lecz zamykanie drzwi to pani pomysł.- Oczywiście, że tak.Lecz nie miałam na myśli więzienia Lorie.Wierzę jej.Drzwi były zamknięte, byś ty czuł się pewniej, został i lepiej poznał Lorie.Nastąpiła długa, trudna cisza.Potem Gene odezwał się pierwszy:- Pani Semple, mówi pani, że Lorie nie musi być zamknięta? Że jeśli ją poproszę, nie będzie już wychodzić w nocy?Pani Semple skinęła głową.- To wszystko kwestia zaufania.- Lecz przedtem, tej nocy, gdy wyszła, powiedziała, że musiała zabić owcę, by ocalić moje życie, żeby nie mieć pokusy rozerwania mnie na strzępy.- Gene, tak samo jak ty adaptujesz się do Lorie, ona adaptuje się do ciebie.A poza tym, wiele rzeczy uległo zmianie.- Co według pani uległo zmianie?Pani Semple obrzuciła go zielonookim spojrzeniem.- Zostań jeszcze tydzień.Daj Lorie tylko siedem dni.Wówczas odkryjesz, jak bardzo wszystko się zmieniło.Gene zwrócił się do Lorie:- Czy próbujesz przekonać mnie, że straciłaś apetyt na surowe mięso? Nie potrzebujesz już świeżej krwi? Czy o to chodzi? Czy naprawdę aż tak się zaadaptowałaś? ,- Zaufaj mi, Gene - powiedziała Lorie.- Błagam cię.Gene spróbował się uśmiechnąć.Czuł się rozbity i odrealniony jak strzaskane lustro.- Jak to? - powiedział z trudem.- Przychodzę do domu z mnóstwem okropnych podejrzeń, a kończymy sielankową zgodą.- Ubasti są przyzwyczajeni do okropnych oskarżeń, Gene - stwierdziła pani Semple.- Należą oni również do najwierniejszych i najbardziej oddanych kochanków, jakich kiedykolwiek znał świat.Być może miłość czerpie siłę z prześladowań.Gene utkwił wzrok w blacie stołu.Wiedział, że nie musi zostać.Lecz jeśli odejdzie, co ma ze sobą zrobić? Włożył mnóstwo wysiłku i nerwów w u-kształtowanie ich wzajemnych stosunków, pozostawienie tego wszystkiego nie było budującą perspektywą.Jeśli udałoby się im być razem, jaką wspaniałą i rzadką mogliby stanowić parę! Wyobrażał ją sobie, jak wchodzi na przyjęcia waszyngtońskiej socjety wsparta na jego ramieniu, w spódniczce mini i z diamentowymi kolczykami w uszach.Oto Gene Keiller, wybijający się młody polityk, a to jego wspaniała i tajemnicza kobieta-lew, którą zdołał ujarzmić.Z wypolerowanego jak lustro blatu stołu wpatrywała się w niego własna twarz.Wziął głęboki wdech.- W porządku, pani Semple - powiedział.- Zostaję, przynajmniej na tydzień.Lorie uśmiechnęła się z widoczną ulgą.- Dziękuję, Gene.Nie zawiodę cię.Wziął ją za rękę i delikatnie uścisnął.- Myślę, że masz rację, jeśli chodzi o zaufanie.Czas się nauczyć wiary w ciebie.- Nie musisz się śpieszyć - powiedziała pani Semple.- Zamykaj drzwi Lorie tak długo, jak zechcesz.W noc, gdy je otworzysz, będziemy wiedziały, że nam wierzysz i że naprawdę chcesz być członkiem tej rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]