[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rzecz warta zachodu. odrzekł Argrow. My też tak uważamy.A więc.zgoda? Zgoda.Przez chwilę patrzyli na siebie dumni z zawarcia układu i zarazem niepewni,kto ma wykonać kolejny ruch.Milczenie przerwał Argrow. Będziecie musieli dać mi namiary powiedział. Jakie namiary? Nazwę i numer konta. Boomer Realty, Ltd.Numer sto czterdzieści cztery, kreska, DXN, kreska,dziewięćdziesiąt pięć, dziewięćdziesiąt trzy.Argrow zapisał to na skrawku papieru. Tak z ciekawości spytał Spicer, uważnie go obserwując. Jak zamierzapan skontaktować się ze swymi przyjaciółmi? Przez telefon odparł Argrow, nie podnosząc wzroku. Chyba nie przez nasz rzekł Beech. Nasze telefony są na podsłuchu dodał Yarber. Nie może pan z nich korzystać dodał lekko zirytowany Spicer.237Argrow uśmiechnął się, skinął głową, zerknął przez ramię i wyjął z kieszenijakiś przedmiot wielkości scyzoryka.Ujął go dwoma palcami i powiedział: Panowie, oto mój telefon.Sędziowie rozdziawili usta, patrząc, jak go otwiera.Kiedy skończył, aparatwciąż był maleńki, stanowczo za mały, żeby można było z niego rozmawiać. Cyfrowy.I bardzo bezpieczny. Kto opłaca rachunek? spytał Beech. Mój brat z Boca Raton.Sprezentował mi ten aparat z abonamentem.Argrow trzasnął wieczkiem i telefon zniknął w jego dłoni.Agent wskazał drzwido sali konferencyjnej. Co tam jest? Sala konferencyjna odrzekł Spicer. Bez okien? Bez.Jest tylko to, ta szyba. Dobra.Wejdę tam i zadzwonię.Wy zostaniecie tutaj i będziecie mnie kryli.Jeśli ktoś wejdzie, zapukajcie do drzwi.Bracia chętnie na to przystali, choć żaden nie wierzył, żeby mogło mu sięudać.Telefon odebrali ludzie dyżurujący w białej furgonetce parkującej dwa i półkilometra od Trumble, na kiepskiej żwirowce, którą utrzymywał jedynie odczasu do czasu okręgowy zarząd dróg publicznych.%7łwirówka biegła wzdłużpola należącego do farmera, którego jeszcze nie poznali.Granica terenu należą-cego do władz federalnych przebiegała kilkaset metrów dalej, lecz z okien furgo-netki widać było tylko łany zboża, nic więcej.Jeden z techników spał za kierownicą, drugi drzemał z tyłu w słuchawkachna uszach.Wciskając jeden z guzików na swoim maleńkim telefonie, Argrowuruchomił nadajnik i obaj mężczyzni momentalnie ożyli. Halo? Mówi Argrow. Tu Chevy Jeden odrzekł technik, poprawiając słuchawki. Wal, Ar-grow. Moi klienci są tuż za drzwiami.Dzwonię do kumpla, żeby sprawdzić stanich konta.Jak dotąd wszystko idzie szybciej, niż myślałem. Na to wygląda. No to hej.Zgłoszę się pózniej. Argrow przerwał połączenie, lecz wciążprzyciskał telefon do ucha, udając, że jest pogrążony w rozmowie.Przysiadł nabrzegu stołu, potem zaczął krążyć po sali.Od czasu do czasu zerkał na Braci i nadrzwi biblioteki.Spicer nie wytrzymał.Zajrzał ukradkiem do sali konferencyjnej i podekscyto-wany szepnął: Dzwoni! On dzwoni!238 A co ma robić? mruknął Yarber, który czytał najświeższe sprawozdaniasądowe. Spokojnie, Joe Roy powiedział Beech. Nasze pieniądze już dawnoprzepadły.Minęło dwadzieścia minut i powróciła nuda.Podczas gdy Argrow telefono-wał, sędziowie zabijali czas.Najpierw tylko czekali, potem zajęli się najpilniej-szymi sprawami.Od ucieczki Bustera upłynęło sześć dni.Fakt, że jak dotąd niemieli od niego żadnej wiadomości, oznaczał, iż chłopakowi się udało, wrzuciłlist do Konyersa i jest już gdzieś daleko.Trzy dni pózniej list powinien trafić doskrytki w Chevy Chase, dlatego doszli do wniosku, że Aaron Lake powinien jużopracowywać stosowny plan działania.W więzieniu nauczyli się cierpliwości.Martwił ich tylko jeden termin.Lakedostał nominację, co oznaczało, że mają nad nim władzę jedynie do listopada.Jeśli wygra wybory i zostanie prezydentem, będą mogli szantażować go przezcztery lata.Ale jeśli przegra, ludzie szybko o nim zapomną, jak o wszystkichpokonanych. Kto dziś pamięta Dukakisa? mawiał Beech.Nie zamierzali czekać do listopada.Cierpliwość cierpliwością, ale w tymprzypadku chodziło o zwolnienie z więzienia.Lake był ich jedyną, bardzo nikłąszansą na wolność i dostatnie życie.Postanowili odczekać tydzień, a potem napisać kolejny list do Ala Konyersa.Nie wiedzieli, jak go nadadzą, ale byli przekonani, że coś wymyślą.Może prze-kupią Linka.Ostatecznie Trevor przekupywał go przez wiele miesięcy.Innym wyjściem był telefon Argrowa. Jeśli nam go pożyczy spekulował Spicer zadzwonimy do Lake a.Dosztabu wyborczego, na Kapitol, pod wszystkie numery, jakie tylko mają w infor-macji.Zostawimy wiadomość, że Ricky chce się z nim zobaczyć.Wystraszy sięjak jasna cholera. Argrow, to znaczy jego brat, dostanie rachunek i będzie wiedział, do kogodzwoniliśmy. No i co z tego? Do Lake a dzwoni pół Ameryki.Argrow nie będzie miałpojęcia, o co nam chodzi.A za telefony zapłacimy.Wspaniały pomysł.Długo go rozważali.Fakt, Ricky z kliniki rehabilitacyjnejmógł zadzwonić i zostawić wiadomość.Tak samo jak Spicer z Trumble.OsacząLake a ze wszystkich stron.Biedaczyna.Nie nadążał z liczeniem pieniędzy.Godzinę pózniej Argrow wyszedł z sali konferencyjnej i oznajmił, że sprawajest do załatwienia. Muszę odczekać godzinę, a potem wykonać jeszcze kilka telefonów wyjaśnił. Co powiecie na lunch?Zaciekawieni poszli z nim do kantyny, by kontynuować dyskusję przy sałatcez kapusty i starych dowcipach.Rozdział 33Wykonując dokładne polecenia Aarona Lake a, Jayne pojechała do ChevyChase.Znalazła centrum handlowe przy Western Avenue i zaparkowała przedMailbox America.Otworzyła skrytkę, wyjęła z niej osiem reklamowych lifletówi umieściła je w plastikowej torebce.%7ładnych listów prywatnych nie było.Pode-szła do kontuaru i poinformowała urzędnika, że chciałaby zlikwidować skrytkęw imieniu swego pracodawcy.Urzędnik zastukał w klawiaturę komputera i na ekranie monitora wyświetliłasię wiadomość, że skrytka należy do niejakiego Aarona Lake a.Wynajął ją przedsiedmioma miesiącami na nazwisko Ala Konyersa i zapłacił za cały rok z góry,tak że nie miał wobec poczty żadnych zobowiązań finansowych. To ten facet, który staruje w wyborach? spytał, podsuwając jej formu-larz. Tak odrzekła Jayne, składając podpis w odpowiednim miejscu. Bez adresu zwrotnego? Bez.Wyszła na ulicę, wsiadła do samochodu i wróciła do miasta.W tym, że La-ke potajemnie wynajął skrytkę, aby ujawnić siatkę oszustów w Pentagonie, niewidziała niczego podejrzanego.Nie przyszło jej nawet do głowy, że szef możekłamać, poza tym nie miała czasu na zadawanie pytań.Lake orał nimi osiemna-ście godzin na dobę i musiała zająć się poważniejszymi sprawami.Czekał na nią w kwaterze głównej.Choć przez chwilę był sam.W biurachtłoczyli się asystenci, po korytarzach biegali stażyści, wszyscy zachowywali siętak, jakby lada chwila miała wybuchnąć wojna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]