[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.klarowali.W końcu schował aparat i popatrzył chytrze Wszyscy zamilkli, porażeni tą uwagą.Dopiero terazna Thoreza.dobiegły ich dziecięce piski, dochodzące zza- Wsio w pariadkie, ale gaspadin gienierał- niedokładnie przymkniętych drzwi, wiodących' dopriesidient mówi, żebyście pokazali mi tę "kosę".Nigdy prywatnego apartamentu Sekretarza Generalnego.nie wiadomo, czy nie są to kolejne cwane pogrywki Thorez, tknięty nagłą myślą, pchnął je i wszedł doCIA.Nu, gdie eto ustrojstwo? środka.Thorez wzruszył ramionami; wszystko na tym Jego syn, Feliks, siedział w salonie w kucki naświecie miało swój kres, a już na pewno przyjazń dywanie, pochylony nad otwartym i włączonymrosyjsko-amerykańska.Skinął na Churchilla i wręczył laptopem.W ręku dzierżył czarną, błyszczącą kulę imu magnetyczny klucz do swego gabinetu.ściskał ją spazmatycznie, wpatrzony w ekran, na- Przynieś leżącego na moim biurku laptopa, ale nie którym wciąż pojawiały się i znikały barwne ikony.dotykaj czarnej kuli, chyba że na ochotnika zamierzasz Thorez poczuł, że musi natychmiast usiąść.objąć funkcję Tanatosa - zażartował, ale jakoś nikt się Feliks zapewne usłyszał kroki za swoimi plecami,nie roześmiał.Czarny humor zupełnie wyszedł z mody.ponieważ odwrócił się i spojrzał na ojcaChurchill wyszedł i nie było go może dwie minuty.smolistoczamymi oczyma, przypominającymi mroczneWrócił z pustymi rękoma, na co Kuropatkin zareagował wyloty armatnich luf.złośliwym uśmieszkiem.- Tato! - zawołał z entuzjazmem.- Co za jebutna- Nu i gdie ano, agienty? - zapytał triumfalnie.- gra! Można kosić co podleci.Gdzie ta "kosa", ha!? Sekretarz Generalny Narodów Zjednoczonych- Na pańskim biurku niczego nie znalazłem - osunął się z jękiem na ręce swego rodaka, monsieurtłumaczył zmieszany Churchill - także pod nim.Nic, co Marchaisa.Feliks mrugnął przyjaznie doby przypominało laptopa i czarną kulę.zgromadzonych ambasadorów i wrócił do swegoThorez przeklinał w myślach swą głupotę; powinien laptopa.Zapadło trupie milczenie, które przerwał głoste artefakty schować w szafie pancernej, ale bał się ich Churchilla, brzmiący czysto i wyraznie:dotykać.Tanatos napędził mu niezłego stracha, dlatego - Wiecie, że wreszcie przeszedł mi ten cholernyograniczył się jedynie do zablokowania drzwi gabinetu.katar?!- Idziemy tam wszyscy - zdecydował.- To musiJacek Inglotgdzieś tam być.Jego gabinet mieścił się tuż obok sali konferencyjnej- piętro w gmachu ONZ, na którym obradowali,należało do wyłącznej dyspozycji SekretarzaGeneralnego.Rzeczywiście, na jego biurku leżały tylkoporozrzucane teczki z raportami i analizami, nie byłożadnego komputera, poza wbudowanym w blatsłużbowym terminalem.Thorez na oczach członkówRady Bezpieczeństwa błyskawicznie przeszukałpomieszczenie, wytrząsnął nawet kosz na śmieci, alezostawiona przez Tanatosa kosa gdzieś przepadła.Wmiarę jak bezskuteczność jego poszukiwań stawała sięMARZEC 2001
[ Pobierz całość w formacie PDF ]