[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od astrofizyków zaczęło się poszukiwanie innych cywilizacji, owocujące dzisiaj przede wszystkim hipotezami, z których wymienię dla przykładu tylko jedną.W 1993 roku badacz Richard Gott III z departamentu astrofizycznego Uniwersytetu Princeton ogłosił w trzysta sześćdziesiątym trzecim tomie pisma „Naturę” hipotezę opartą na swoistym zastosowaniu teorii prawdopodobieństwa.Przyjął on założenie, że każdy z nas jest losowym obserwatorem inteligentnym, i że znany jest nam, wynoszący bez mała ćwierć miliona lat, czas trwania naszego gatunku, Z rozważań jego, których oczywiście w całości przytoczyć nie mogę, wynika, że pełny czas trwania, a zatem życia gatunku ludzkiego, nie może przekroczyć ośmiu milionów lat.Konsekwencją jego wywodu był wniosek, że nigdy nie uda się nam skolonizować Galaktyki — nie wystarczy nam na to czasu, nawet gdybyśmy zdołali poruszać się z prędkością światła.Bez wątpienia zasadnie uznał Gott powstanie życia na Ziemi, niespełna cztery miliardy lat temu, za fakt zawdzięczany temu, iż wówczas już Słońce z gwiazdy młodej stawało się gwiazdą dojrzałą i w promieniowaniu swoim było zdolne podtrzymywać życie przy tak drobnych uchybach radiacyjnych, że owego życia wygubić nie mogły.Dość powszechnie uznaje się ponadto fakt, o którym Gott nie wspomina, że biofilna była również praktycznie kołowa orbita okołosłoneczna Ziemi, mieszcząca się wewnątrz strefy korzystnej ekologicznie (Mars ze swoją orbitą znajduje się już na zewnętrznym krańcu owej biofilnej strefy).W skali galaktycznej, to znaczy w projekcji na Drogę Mleczną, jako mgławicę spiralną, porusza się cały system słoneczny po torze zwanym okręgiem korotacyjnym.Astronomowie rosyjscy zauważyli, że słoneczny system porusza się po tym okręgu nieco wolniej, aniżeli wirują spiralne ramiona Drogi Mlecznej.Prawdopodobnie za niespełna milion lat nasz układ, wraz z Ziemią, wniknie w najbliższe ramię spiralne, czyli znajdzie się już nie w tak wysokiej próżni jak dotąd, lecz, aby dopowiedzieć z emfazą, w gwiezdnym natłoku.Co prawda nawet i w owym natłoku obowiązuje skala kosmicznych dystansów gwiazdowych, ale wybuch supernowej w odległości kilkunastu lat świetlnych spopieliłby naszą biosferę.Nie ulega jednak wątpliwości, że stoją przed nami znacznie bliższe w czasie zmartwienia.Cała koncepcja Gotta została przez fachowców, a zatem znających się na statystycznych obliczeniach uczonych, zaatakowana, przy czym kwintesencję kontrargumentacji można wyrazić prosto:żadnych sensownych wniosków nie można wyprowadzić z informacyjnego zera i dlatego daremne są próby formułowania prognoz dotyczących przeżywalności gatunku ludzkiego w oparciu o jakiekolwiek argumenty statystyczne.Zarówno hipoteza Gotta, jak wymierzone przeciwko niej diatryby zajęły w periodyku „Naturę” sporo miejsca, przy czym do akcji w charakterze wielkokalibrowego działa została wprowadzona tak zwana formuła Bayesa.Jest to bardzo stara, sensowna i wiarygodna formuła, dzięki której na podstawie zajść przeszłych można, znając jako tako dystrybucję możliwości przyszłych, obliczać prawdopodobieństwo tego, co nastąpi.A jednak, jak zauważył jeden z dyskutantów, obowiązuje zawsze zasada: ex nihilo nihilfit.Oprócz zera wiadomości niczego się z informacyjnego zera nie wydobędzie.Podczas gdy jedni uczeni (jak Josif Szkłowski) z entuzjastów obrócili się w rzeczników tezy, że jesteśmy w kosmosie sami, rzesza wierzących w innych Rozumnych poszukuje ich nadal.Zdaje mi się, że bodaj nigdy nie rozważano, nie pisano i nie publikowano w nauce tak wiele o tym, o czym nic konkretnego nie wiemy, jak w sprawie cywilizacji kosmicznych.Na zakończenie tych uwag pozwolę sobie jednak na spostrzeżenie w moich oczach raczej optymistyczne: życie jest jakąś formą trwania obleczonej w ciała informacji.Podług naszej najlepszej wiedzy, inaczej aniżeli w postaci porcjowanej, kwantowanej, czyli dyskretnej, informacja nie może ani niczego konstruować, ani niczym sterować.Ze względu na to, niejakie podobieństwo każdego z naszych etnicznych języków do kodu genetycznego nie jest żadnym przypadkiem.Jeżeli życie powstaje gdziekolwiek w kosmosie, musi ono z poziomu molekularnego wzbijać się ku makrokształtom.O tym, czy rozum musi z owej różnorodności rodzajowe) wynikać, czy tez stanowi rzadkość, a nawet kosmiczny dziwoląg, nic nam nie wiadomo.W każdym razie nie jest możliwa technologicznie zorientowana, budująca nadajniki cywilizacja, która by potrafiła jedynie w dale świetlnych lat posyłać nieartykułowane wrzaski.Jeśli kiedykolwiek nasłuch odbiorczy zaowocuje innogwiezdnym przekazem, rozszyfrujemy go.Trzeba jednak mieć na uwadze, ze młoda adeptka astrofizyki, która w Anglii pierwsza zaobserwowała pulsar, regularnie i gwałtownie rozbłyskujący strumieniem radiacyjnym, wraz z grupą kolegów mylnie wzięła znamię owej regularności za objaw inteligentnej sygnalizacji.Dlatego hipoteza Szkłowskiego o potrzebie dostrzeżenia kosmicznych zjawisk, które nazwał „cudami”, jest dość zwodnicza.2 odróżnianiem fenomenów naturalnych od cudownych mamy wielkie kłopoty na Ziemi, cóż dopiero mówić o takiej dyferencjacji w skali kosmicznej.Człowiek w kosmosieJesteśmy zwierzętami naziemnymi, toteż pobyt w kosmosie nieszczególnie nam służy.Jak wiadomo, z niemałym trudem i tylko na krótko można doświadczalnie symulować zupełny brak grawitacji.Nieważkość pojawia się w dużych samolotach, które mogą przez co najmniej kilkadziesiąt sekund tracić wysokość w takim spadku, ze wewnątrz ciążenie ziemskie przestaje być odczuwalne.Ze względu na skąpą ilość doświadczeń, a tym samym uzyskanych wyników, nic pewnego o wpływie braku grawitacji na ustrój ludzki nie było właściwie wiadomo Nie było nawet pewne, czy odruch połykania pokarmów i napojów będzie zachodził bez zakłóceń.O tym, do jakiego stopnia błądziliśmy po omacku, świadczy przypadek drugiego po Gagarinie człowieka w kosmosie: Rosjanin Herman Titow przez cały czas pobytu na orbicie cierpiał na typową chorobę lokomocyjną.Rekordy długości lotów człowieka, ustanowione jeszcze za czasów istnienia ZSRR, a także bardzo dokładne informacje o stanie organizmów astronautów USA wykazały wiele niespodziewanych odchyleń od fizjologicznej normy.Przemieszczenie znacznej ilości krwi z kończyn dolnych w górę tułowia i do głowy powoduje zmianę wyglądu cielesnego.Nogi stają się bardzo cienkie, twarz natomiast u niektórych czerwienieje lub brzęknie, jak również wzmaga się wydzielanie śluzu, zwłaszcza w nosie, wskutek czego astronauci wyglądają jak cierpiący na katar.Do poważniejszych objawów dłuższego stanu bezgrawitacyjnego należy ‘wypłukiwanie wapnia ze szkieletu, potencjalnie zwiększające jego łamliwość, atrofia mięśni, jako też to, co można by nazwać zbędnością nóg.Dlatego ludzie na orbicie latają bez butów, tylko w skarpetkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]