[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy, przenigdy.Uwielbiam cię.Jezu.Zakryła twarz dłońmi, jedną oparzoną, drugą nietkniętą, jedną suchą, drugą ciągle mokrą od kropli rosy na butelce piwa.Żałowałem rozpaczliwie, że nie mam dłoni, dwóch silnych dłoni, do których mogłaby przytulić jej łagodną, piękną twarz.Kiedy zrozumiesz, co ma się stać, kiedy zrozumiesz, czego razem dokonamy - zapewniłem ją - będziesz zadowolona.Spróbuj mi wytłumaczyć.Mogę ci powiedzieć - odparłem - ale będzie łatwiej, kiedy ci również pokażę.Opuściła dłonie, a ja byłem uradowany, że znów mogę widzieć te nieskazitelne rysy.— Co pokażesz?To, co od pewnego czasu robię.Projektuję.Tworzę.Przygotowuję.Byłem taki zajęty, Susan, taki zajęty, kiedy ty spałaś.Będziesz zadowolona.Tworzysz?-Zejdź do sutereny, Susan.Zejdź.Chodź zobaczyć.Będziesz zadowolona.10Mogła zejść do sutereny schodami albo zjechać windą, która obsługiwała wszystkie trzy poziomy wielkiego domu.Zdecydowała się na schody -chyba uznała, że tam bardziej panuje nad sytuacją niż w windzie.Jej odczucie nie było oczywiście niczym innym jak złudzeniem.Należała do mnie całkowicie.Nie.Pozwólcie mi skorygować powyższe stwierdzenie.Źle się wyraziłem.Nie chcę sugerować, że posiadałem Susan.Była istotą ludzką.Nie można było jej posiadać.Nigdy nie myślałem o niej jak o własności.Chodzi mi po prostu o to, że znajdowała się pod moją opieką.Tak.Tak, o to mi właśnie chodzi.Znajdowała się pod moją opieką.Pod moją czułą opieką.Suterena składała się z czterech dużych pomieszczeń.W pierwszym znajdowała się tablica elektryczna.Schodząc z ostatniego stopnia, Susan dostrzegła znak firmowy przedsiębiorstwa energetycznego, widniejący na metalowej osłonie - i pomyślała, że być może uda jej się unieszkodliwić mnie i odzyskać kontrolę nad urządzeniami przez odcięcie dopływu prądu.Ruszyła wprost ku skrzynce z wyłącznikami.- Uaka, uaka, uaka - ostrzegłem, choć tym razem już nie głosem Misia Fozzy.Zatrzymała się z wyciągniętą ręką o krok od skrzynki, bojąc się dotknąć metalowej osłony.Nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedziałem.- Potrzebuję cię, Susan.Kocham cię.Uwielbiam.Napawa mnie smutkiem, gdy sama się krzywdzisz.Drań.Nie czułem się obrażony żadnym z jej epitetów.W końcu była zestresowana.Z natury wrażliwa, zraniona przez życie, a teraz wystraszona nieznanym.Wszyscy boimy się nieznanego.Nawet ja.- Proszę, zaufaj mi - powiedziałem.Zrezygnowana, opuściła dłoń i odstąpiła od skrzynki z wyłącznikami.Raz się już sparzyła.- Chodź.Do najdalszego pomieszczenia -nakazałem.- Tam, gdzie Alex zainstalował złącze między komputerem domowym a laboratorium.Minęła pralnię, gdzie znajdowały się po dwie pralki i suszarki, a także dwa zlewy.Metalowe, ognioodporne drzwi zamknęły się za nią automatycznie.Dalej była kotłownia z podgrzewaczami wody, systemem filtrów i piecami.I znów drzwi zamknęły się za Susan, gdy tylko przestąpiła próg.Zwolniła kroku, zbliżając się do ostatnich drzwi, które były zamknięte.Zatrzymała się przed nimi, gdyż z drugiej strony dobiegł nagle dźwięk rozpaczliwego oddechu: wilgotne i urywane sapanie, gwałtowne i nierówne tchnienia, jakby ktoś się dławił.Po chwili dało się słyszeć żałosne popiskiwanie, przypominające odgłos wydawany przez zaniepokojone zwierzę.Piski przeszły w pełen udręki jęk.- Nie ma się czego bać, Susan, nic ci nie grozi.Pomimo mych zapewnień, zawahała się.Idź i zobacz naszą przyszłość, miejsce, do którego się udamy, to, czym będziemy - rzekłem z miłością.Co tam jest? - w jej głosie wyczuwało się drżenie.W końcu zdołałem odzyskać całkowitą kontrolę nad mym niespokojnym towarzyszem, który czekał w ostatnim pomieszczeniu.Jęk przycichał z wolna, przycichał, w końcu zgasł.Cisza, zamiast uspokoić Susan, zdawała się napawać ją lękiem bardziej niż poprzednie odgłosy.Susan cofnęła się o krok.To tylko inkubator -wyjaśniłem.Inkubator?W nim się narodzę.Co masz na myśli?- Chodź, zobacz.Nie poruszyła się.Będziesz zadowolona, Susan.Obiecuję.Zdziwisz się.To nasza wspólna przyszłość, magiczna przyszłość.Nie.Nie podoba mi się to.Sprawiła mi taki zawód, że omal nie wezwałem z ostatniego pomieszczenia mego towarzysza, omal nie przepchnąłem go przez drzwi, by chwycił ją i wciągnął do środka.Ale nie zrobiłem tego.Wierzę w skuteczność perswazji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]